Rozdział
1: Kolacja
zapoznawcza
Państwo
Stańczuk wstali bladym świtem i od tamtej pory krzątali się po
domu, dbając o każdy, najdrobniejszy szczegół. Pani Irena
okupowała kuchnie, a jej mąż zaganiał córki do sprzątania i
generalnych porządków, głównie w salonie, gdyż to tam miała
zostać podana kolacja. To był decydujący wieczór i ważny dzień
dla całej rodziny. Nie było więc niczym dziwnym, iż przywdziali
odświętne stroje i wyjęli z kredensu porcelanową zastawę po
babci.
Nie byli majętną rodziną, a przeszło pół roku temu wysprzedali wszystko co dało się sprzedać, byleby starczyło im na przeprowadzkę do Sewere i ucieczkę przed zadłużeniami, które, swoją drogą, w końcu i tak trzeba będzie zacząć spłacać. Tu mieli jednak chwilowy spokój, bo nikt z zewnątrz nie miał prawa nękać mieszkańców tego państwa, ani nawet do niego wjechać bez zgody Głównego Pretora. Oni zgodę uzyskali za sprawą dawnego przyjaciela pana Stańczuka, gdyż siostra tego właśnie przyjaciela została żoną jednego z Pretorów, którego spotkała przypadkowo, gdy ten był w delegacji poza granicami patriarchalnego państwa. Spotkanie miało miejsce w restauracji, w której była kelnerką.
Nie byli majętną rodziną, a przeszło pół roku temu wysprzedali wszystko co dało się sprzedać, byleby starczyło im na przeprowadzkę do Sewere i ucieczkę przed zadłużeniami, które, swoją drogą, w końcu i tak trzeba będzie zacząć spłacać. Tu mieli jednak chwilowy spokój, bo nikt z zewnątrz nie miał prawa nękać mieszkańców tego państwa, ani nawet do niego wjechać bez zgody Głównego Pretora. Oni zgodę uzyskali za sprawą dawnego przyjaciela pana Stańczuka, gdyż siostra tego właśnie przyjaciela została żoną jednego z Pretorów, którego spotkała przypadkowo, gdy ten był w delegacji poza granicami patriarchalnego państwa. Spotkanie miało miejsce w restauracji, w której była kelnerką.
–
Dziewczyny
się już ubrały!? – krzyczała zapytanie pani Irena, jednocześnie
donosząc zimne przekąski na średniej wielkości, owalny stół.
– Nie
wiem – odparł pan Zbigniew, stojący w przedpokoju przed dużym
lustrem. Usiłował rozprawić się z krawatem.
Żona
podeszła, by mu w tym pomóc, jednocześnie wrzeszcząc na córki,
by się pospieszyły i by któraś w końcu ułożyła sztućce jak
należy.
–
Miałeś
stanowczo za lekką rękę w wychowaniu – wypomniała.
–
Żyliśmy
w innym kraju – odpowiedział z lekką zadumą i przyjrzał się
uważnie swojemu odbiciu, a szczególnie poprawnie zawiązanemu
krawatowi. Przeczesał siwy wąs palcami, podziękował żonie za
pomoc i ryknął na bliźniaczki, by się naprawdę zaczęły
streszczać, bo to już nie są przelewki i dochodzi dziewiętnasta.
Ledwie
skończył wypowiadać te słowa, a usłyszał ciche stukanie w
drzwi. Przełknął nerwowo ślinę, sięgając do klamki. Nim jednak
otworzył, to poczekał aż żona pozbędzie się fartuszka i
wepchnie go do pierwszej lepszej szuflady pobliskiej komody.
Za
progiem stało dwóch mężczyzn. Żaden z nich nie był ubrany
wizytowo, ale też nie można ich było określić mianem
niechlujnych. Młodszy z nich – brunet z lekkim zarostem – miał
na sobie granatową, śliską w dotyku koszulę, która zdawała się
być uszyta idealnie na miarę. Opinała go dokładnie tam, gdzie
opinać powinna, jeśli chciał, by kobiety wodziły za nim wzrokiem,
a chciał, bo lubił ich towarzystwo, poza tym zainteresowanie ze
strony płci przeciwnie łechtało jego ego. Dżinsy także miał
modne, wąskie w nogawkach, ale nieobcisłe, czarne. Drugi, nieco
starszy od swojego brata – ciemny szatyn o jasnych,
szaroniebieskich oczach i fryzurze jakby zapomniał się rano uczesać
– przywdział ciemnobrązowy T-shirt i koszulę o tej samej barwie,
choć o kilka tonów jaśniejszym odcieniu. Pozostawił ją rozpiętą.
Spodnie miał beżowe, a w ich szlufki wsunięty rudy pasek.
–
Jesteśmy
za wcześnie – odezwał się Piotr i jako pierwszy, zaraz po
zaproszeniu ze strony gospodarza, przekroczył próg niewielkiego
mieszkanka państwa Stańczuków. Położył butelkę wina na środek
stołu i jakby instynktownie rzucił spojrzenie w stronę zamkniętych
drzwi.
–
Pana
też zapraszamy – zabrał głos ponownie Zbigniew, kierując swoje
słowa tym razem do bruneta.
Przytaknął
ruchem głowy i w milczeniu stanął obok brata.
–
Dziewczyny
się szykują, a ja zaraz podam do stołu. – Irena uśmiechnęła
się uroczo, nieco przepraszająco.
– To
póki ich nie ma... – zaczął Piotr, wyciągając jednocześnie
otwartą dłoń w stronę ojca bliźniaczek. – Ja jestem Piotrek, a
to mój młodszy brat, Dorian.
–
Zbigniew,
Irena, a dziewczynki to Anna i Alicja. Mają dopiero po szesnaście
lat, jeszcze się uczą... znaczy uczyły, zanim się tutaj nie
sprowadziliśmy. Czekaliśmy na rozpoczęcie roku, u was w środku
semestru... plotę bezsensu – zauważył i nieco się zmieszał,
gdy dotarło do niego jakim czujnym wzrokiem obserwuje go Dorian.
–
Nie,
skąd? – Piotrek z uśmiechem machnął ręką. – Proszę mówić
i się nie krępować, w końcu niedługo będziemy rodziną –
przypomniał. – A przynajmniej mam taką nadzieję – dodał,
spoglądając na zdjęcia na ścianie. Dostrzegł na większości z
nich dwie, łudząco do siebie podobne, szczupłe blondynki o
oliwkowej karnacji i zielonych oczach.
Panowie
zajęli miejsce przy stole, a Irena ruszyła w stronę pokoju córek.
Drzwi jednak okazały się być zamknięte na klucz. Zastukała,
starając się ukryć zmieszanie. Zerknęła na gości. Dorian bawił
się telefonem, a Piotrek sympatycznie się do niej uśmiechnął,
spod delikatnego, ciemnego wąsa.
–
Jakiś
problem? – zapytał uprzejmie, jakby był gotowy z miejsca nieść
pomoc.
–
Nie,
dziewczynki pewnie się jeszcze szykują – odpowiedziała i
powróciła do stołu. – Możemy zacząć jeść bez nich –
zaproponowała.
–
Oczywiście,
jak pani sobie życzy, chociaż w moim domu, taki zwyczaj by nie
przeszedł.
– U
panów posiłki jada się wspólnie?
–
Zależy
– odpowiedział Dorian. – Mieszkamy razem, ale dom ma centralną
część i dwa skrzydła. Możemy jeść wspólnie, w głównej
jadalni, ale i osobno, każdy w swojej kuchni. – Uśmiechnął się
ciepło. – Podyskutowałbym dłużej, ale przyszedłem poznać
przyszłą żonę, ustalić szczegóły zawarcia małżeństwa i nie
ukrywam, że to o tym wolałbym rozmawiać, a nie o architekturze
domu, w którym mieszkam.
–
Naturalnie
– przytaknął Zbigniew, a Piotr dla złagodzenia atmosfery
zdecydował się na napełnienie kieliszków winem.
–
Skoro
mój brat oczekuje przejścia do rzeczy, to tak jak obiecywaliśmy.
Spłacimy państwa zadłużenia, bo po zaślubinach będziemy
rodziną, a ta musi sobie zawsze pomagać. Nie chcę jednak, by to
wyglądało tak jak kupno żon. Ja naprawdę jak tylko zobaczyłem
Annę, to poczułem, że musi być moja. Gdy dowiedziałem się, że
ma siostrę, to postanowiłem przyprowadzić brata na spotkanie,
wcześniej pokazując mu zdjęcia dziewczyny, bo w końcu to
bliźniaczki. Poza tym on się musi w końcu ustatkować. Taki wiek.
– Poklepał Doriana po ramieniu.
–
Szczerze,
to trochę się tego obawiam.
–
Czego?
– spytał Zbigniewa Piotr. – Mnie za zięcia? – Uśmiechnął
się tak, że uwidoczniły się jego wszystkie zęby, w tym także te
zwane „wampirkami”.
– U
nas ludzie poznają się latami, a u was... – przerwał i westchnął
ociężale.
– I
na cóż te zmarnowane lata w obliczu prawa do rozwodu? U nas nie ma
lat na zapoznawanie się, ale też nie ma możliwości, by rozwiązać
małżeństwo.
–
Niby
tak – przyznał rację. – Jednak wiem jak wygląda u was taki
związek. Zgodziłem się spotkać, zapoznać, ale...
– Nie
jest pan przekonany – zauważył Dorian.
–
Słyszę
nieraz zza ściany... sami panowie wiedzą co.
Piotr
nabrał głębiej powietrza do płuc, a potem powoli je wypuścił.
Napił się wina i postanowił wyjaśnić.
–
Faktycznie,
u nas dyscyplina ma tak duże znaczenie, że żony za pomocą różnych
środków są dyscyplinowane, zazwyczaj za karę, czasami, by
utrzymać w odpowiednich ryzach i ramach kobiece zapędy, jednak
jeśli zostały dobrze, odpowiednio surowo wychowane przez swych
rodzicieli, to kary są rzadkością. Wątpi pan w swoje zdolności
wychowawcze?
–
Odwraca
pan kota ogonem – zauważyła Irena. – Mężowi chodziło o to,
że u nas są kompromisy, rozmowy, a u was... u was to jest
jednostronne.
–
Dlatego
u nas nie ma rozwodów. Gdy każdy może rządzić, to każdy chce
coraz więcej władzy dla siebie. U nas nie ma tego problemu.
– I
kobiety stąd nie mają z tym problemów, ale nasze córki...
–
Poradziłbym
sobie z okiełznaniem zbuntowanej nastolatki, gdyby zaszła taka
potrzeba. Odpowiednio bym jej wpoił, że teraz mieszka tu i musi
dostosować się do panującej tutaj kultury, tradycji i obyczajów.
– W
jaki sposób? Mam prawo zadać to pytanie – upomniała się o swoje
Irka, patrząc na zdziwionego Piotra.
–
Pyta
pani o to, jakie wolno stosować metody, czy o to jakie stosuję ja
sam?
–
Jakie
stosuje pan, panie Szmit?
–
Przepraszam,
nie byłem gotowy na takie pytanie. W Sewere już od najmłodszych
lat dzieci zapoznawane są z obyczajami jakie tutaj panują. Wiedzą,
że ojca muszą się słuchać, szanować go, kochać, momentami się
bać. Synowie wiedzą, że muszą wyrosnąć na silnych, zaradnych,
potrafiących utrzymać rodzinę pod względem finansowym i każdym
innym. Natomiast córki już od przedszkola zdają sobie sprawę, że
w ich obowiązku leży bycie posłuszną przyszłemu mężowi, opieka
nad dziećmi, jeśli mąż pozwoli, to też podjęcie pracy. Te
dziewczynki wyrastają na kobiety, które zdają sobie sprawę, że
spod pieczy ojca przechodzą pod pieczę męża, i że teraz to on
będzie odpowiedzialny za edukację, harmonogram dnia, skarcenie, gdy
zajdzie taka potrzeba.
–
Mocno
pan karci? – wymsknęło się Zbigniewowi.
–
Jestem
dość surowy, ale staram się być sprawiedliwy – odpowiedział
bez zmieszania i zgodnie z prawdą Piotr.
–
Standardową
karą dla kobiet i dzieci w Sewere jest lanie – wtrącił Dorian. –
W tym celu używa się dłoni, skórzanego paska, tawse, drewnianej
linijki, specjalnej deseczki lub takiej jak do odwracania naleśników.
Paleta kar jest jednak dosyć szeroka. Jest klęczenia na grochu,
stanie nieruchomo, imbir.
–
Imbir?
– zdziwiła się Irena.
–
Większość
mężów go używa na początku – uświadomił ją Piotr. – Jest
to dokuczliwa kara, charakteryzuje się pieczeniem. Kiedy nie ma się
czasu na spuszczenie żonie lania, to wystarczy zaaplikować imbir w
taki sposób w jaki aplikuje się dziecku czopek. Po takim zabiegu,
pokora jest gwarantowana.
– To
brzmi okrutnie – szepnął Zbyszek.
– To
państwa decyzja czy oddacie nam swoje córki. Jednak w naszym kraju
panuje taki zwyczaj, iż odmówić i tagować można się trzy razy.
Tak więc mogą państwo spławić trzech adoratorów, ale czwartego
musicie przyjąć takim jaki jest.
–
Mają
dopiero szesnaście lat.
– U
nas wiek zamążpójścia to czternaście lat u kobiet i ponad
dwadzieścia jeden u mężczyzn. Nie są więc za młode. Ciekawi
mnie jednak dlaczego jeszcze nie są tu, tylko ciągle siedzą w
pokoju.
–
Przyprowadź
je – szepnęła Irka do męża, wiedząc, że jeśli dziewczynki
będą nieposłuszne, to oni staną się pośmiewiskiem na całe
miasteczko, które zamieszkują, a być może i na cały, ten
niewielki kraj.
Zbyszek
zapukał i kulturalnie poprosił córki o wyjście z pokoju. Alicja
posłuchała i już po chwili przekroczyła próg w kolorowej,
kwiecistej sukience, sięgającej do połowy ud. Przywitała się
grzecznie, nawet lekko po damsku skłoniła i zajęła miejsce przy
stole, to możliwie jak najbliżej Doriana.
–
Witaj
– przywitał się z nią i podał rękę.
Odwzajemniła
uścisk. Spodobał się jej. Był przystojnym brunetem o, jak dla
niej, idealnej, nieprzesadzonej muskulaturze. Poza tym nie chciała
się spierać z zasadami jakie panowały w państwie, w którym
przyszło jej egzystować. Wolała już poślubić jego, niż
jakiegoś podstarzałego typa. Pragnęła też, by rodzice w końcu
odpoczęli i przestali się martwić, a bracia Szmit przecież
przyobiecali, że spłacą ich wszystkie długi.
Jej
siostra – Anna – miała do tego zupełnie inne podejście. Ona
obiecała sobie, że spłoszy każdego adoratora i nie poślubi
żadnego mężczyzny, który ma w planach się nad nią znęcać. Nie
wyszła więc sama z pokoju. To ojciec ją z niego wyciągnął,
siłą, gdyż Piotr sobie tego zażyczył. Dziewczyna miała
potargane włosy i niechlujne, poplamione ubranie. Na dodatek
szarpała się z ojcem, a ten jednego czego próbował, to
obezwładnić ją i wprowadzić do salonu.
Dorian
zdziwiony był takim zachowaniem, bo pierwszy raz miał takowe przed
swymi oczami. Alicja napominała Anię, by się uspokoiła i
zachowywała jak należy. Matka skrywała twarz w dłoniach i
nieustannie powtarzała „taki wstyd”. Jedynie Piotr wstał od
stołu i postanowił pomóc Zbyszkowi.
– Za
pana pozwoleniem – powiedział.
Poczekał
aż mężczyzna puści córkę i sam szarpnął za jej ramię, drugą
dłonią policzkując tak silnie, że zachwiała się i przywitała z
podłogą.
–
Wstań
i usiądź do stołu jak należy – polecił ostro, stojąc nad nią
niczym jakaś gilotyna.
Patrzyła
na niego, trzymając się za bolący policzek. Miała łzy w oczach,
a jej podbródek drgał.
Zapanowało
milczenie, a wśród niektórych nawet przerażenie. Jakby w obawie
czekali na to co wydarzy się dalej.
–
Anno,
poleciłem ci coś, więc wykonaj.
– Nie
muszę cię słuchać! – krzyknęła i zaczęła odpychać się
nogami, by jeżdżąc tyłkiem po podłodze znaleźć się możliwie
jak najdalej Piotra.
–
Musisz
słuchać swego ojca, a on w tej chwili zgadza się ze mną, prawda,
panie Zbyszku?
– Tak
– przytaknął, zdając się być nieobecnym, jakby wyrwanym z
jakiegoś letargu.
–
Nie!
– upierała się dalej Anna.
– I
co teraz? – spytał Piotrek Stańczuka, ale ten milczał. –
Wprowadził się pan tu ze swoją rodziną, przyjął nasze obyczaje
i tradycje, podpisał nasze obywatelstwo, a nadal wychowuje dzieci w
liberalizmie tak silnym, że nie uznają autorytetów? – dopytywał
ostrym tonem. – Nie trzeba nam tu takiego zakłamania i odmienności
– dodał, dając do zrozumienia, że doniesie na nowych obywateli
do Pretora.
– To
nie tak, po prostu... ona wcześniej się tak nie zachowywała –
starał się ratować sytuację Zbyszek.
– Ale
teraz się tak zachowuje! – uniósł się Szmit. – I w pana
obowiązku jest zdjąć pasa, zabrać na stronę i przylać. Zachować
się jak na ojca przystało. Choć gdyby to moja córka się tak
zachowała, to zawstydziłbym gówniarę przy gościach.
Zbigniew
stał, nie wiedząc jaki krok ma wykonać. To Irena, nie chcąc
utracić bezpiecznego schronienia przed wierzycielami, udała się do
przedpokoju i podała mężowi starą, skórzaną smycz od psa,
którego pożegnali tydzień wcześniej, gdyż zdechł ze starości.
Teraz mężczyzna stał ze smyczą w dłoniach. Skrupulatnie składał
ją na pół. W końcu się zamierzył, ale Piotr go powstrzymał.
–
Chyba
nie w taki sposób, panie Stańczuk. Nie tak to się robi. Wstań –
zwrócił się do Ani i nie czekając na jej reakcje kontynuował
dalszą serię poleceń, mówiących o tym, że ma się położyć na
kanapie, a najlepiej przełożyć przez podłokietnik. – Ja
preferuję lanie na gołą pupę, ale pan jak woli może bić na te
zeszmacone dżinsy.
Ania
ani myślała się przekładać przez cokolwiek, więc gdy tylko
ojciec do niej podszedł, to od nowa zaczęła się szarpanina.
Piotr
nie mógł już dłużej na to patrzeć, więc zadecydował, że czas
wyjść i nawet zwrócił się z tym do Doriana, ale Irena ich
zatrzymała, gdy byli już przy samych drzwiach.
–
Przepraszam
pana, wiem, że poczuł się pan obrażony i to rozumiem, ale jak
słusznie pan zauważył, żyliśmy w liberalizmie, więc dziewczynki
nie są przyzwyczajone do takich kar.
–
Mieszkacie
tu od pół roku, dlaczego więc nie nawykły?
–
Wcześniej
nie było potrzeby...
–
Bzdura!
– przerwał jej podniesionym tonem. – Jeśli ma czelność tak
się zachowywać w obecności gości, to wolę nie wiedzieć jak się
zachowuje, gdy osób trzecich nie ma w pobliżu.
– Być
może to nasza wina. Mąż nie ma wprawy, wcześniej nie musiał bić
i nie wie jak.
– Nie
wie jak? – zdziwił się Piotr i zawrócił do salonu. Przejął od
Zbyszka smycz wyrywając mu ją z dłoni. – Za pana pozwoleniem? –
spytał.
Mężczyzna
przytaknął i obserwował, jak Szmit jednym szarpnięciem stawia
jego córkę do pionu, a potem oplata sobie jej włosy wokół dłoni,
by zmusić ją do przełożenia się przez podłokietnik kanapy.
Smycz
zaczęła świszczeć w powietrzu, gdy spadała na pośladki
przykryte spodniami dżinsowymi. Trzaskała raz za razem, bardzo
mocno, bo Piotrek nie nawykł do litowania się podczas wykonywania
kary.
Ania
płakała, wiła się, a nawet próbowała osłonić, ale gdy tylko
zakryła pośladki, to skórzane narzędzie chłosty dosięgało jej
ud i łydek. Piotrek w końcu przestał, sam nieświadomy czy uderzeń
padło bliżej dwudziestu, czy trzydziestu. Wiedział jednak, że to
było stanowczo za mało jak na takie zachowanie.
–
Zdejmij
spodnie i majtki – polecił siedzącej na podłodze i łkającej
blondynce. – Ja nie będę się z tobą cackał – uprzedził i
nim się obejrzała, to ponownie złapał ją za włosy i
szarpnięciem przełożył przez podłokietnik.
Posypała
się kolejna seria, po której czuła jak jej pupa płonie żywym
ogniem. Bolało na tyle, że zaciskała pęcherz, by nie popuścić.
–
Zdejmij
spodnie i majtki – powtórzył polecenie Piotr.
Tym
razem, głośno płacząc i pociągając nosem, siedząc na podłodze,
zaczęła czynić tak jak sobie tego życzył. Czuła ogromny wstyd,
bo jakby nie było przyszło jej obnażać się przy takiej ilości
osób, w tym dwóch zupełnie obcych mężczyznach, z czego jeden
wyraźnie chciał ją jeszcze mocniej skarcić.
–
Przepraszam
– wyszeptała, łudząc się, że to coś da.
–
Dobrze,
ale karę i tak poniesiesz. Zdejmij co masz zdjąć i stań na
baczność.
Irena
gdy to usłyszała, to z wrażenia usiadła przy stole, a Zbyszek
zbliżył dłoń do ust. Tym bardziej byli zaskoczeni, gdy Anna
pomimo wstydu stanęła jak Piotrek sobie tego życzył.
Dorian
starał się nie patrzeć na cipkę swojej przyszłej bratowej, ale i
tak jego wzrok tam właśnie podążył. Piotr też właśnie w to
miejsce się wpatrywał.
–
Gdybyś
zachowała się tak niegrzecznie, jako moja żona, to ukarałbym cię
znacznie surowiej niż to zrobię teraz – zaznaczył. – Czy mogę
uczynić to na osobności? Nie chciałbym jej jeszcze bardziej
zawstydzać. Nie mam tego w zwyczaju.
–
Oczywiście
– zgodziła się Irena i wskazała dłonią na pokój dziewczyn.
Piotrek
nie czekając na reakcje Ani, chwycił ją za ramię i zaczął
prowadzić. Po drodze minął Alicję, która cichutko płakała nad
losem bliźniaczki.
Kiedy
drzwi pokoju się zamknęły, a Anna uświadomiła sobie, że stoi od
pasa w dół naga i została sam na sam z najprawdopodobniej
przyszłym mężem, to przebiegł ją zimny dreszcz.
Szmit
odłożył pasek na biurko i wskazał dziewczynie na łóżko.
–
Oprzyj
się o nie i pochyl. Zobaczę jak teraz wygląda twoja pupa i ile
jeszcze zmieści.
Płacząc,
wykonała jego polecenie. Poczuła jak ja dotyka, jak maca i ściska,
a potem wymierza cztery solidne klapsy, po dwa na każdy z pośladków.
Szczotka do włosów, którą miała na biurku, okazała się być
dla niego zbawieniem. Wiedział, że dziewczyna nie była wcześniej
bita, więc nie da rady utrzymać pozycji, jak należy, przez dalszą
część kary, gdyż ojciec nie zadał sobie tego trudu, by za młodu
ją tego nauczyć.
Usiadł
na łóżku i nakazał jej się przełożyć przez jedno kolano.
Obezwładnił jej nogi, nakrywając je swoimi, a ręce zablokował na
plecach, chwytając mocno za nadgarstki.
Plastikowa
szczotka do włosów, którą miał w dłoni była stosunkowo lekka i
miała jaskraworóżową barwę. Wiedział, jednak, że tak
niepozornie wyglądający przedmiot potrafi zadać sporo bólu i jak
na plastik przystało, porządnie pociągnąć, tak jak powinien, bo
jego zdaniem kara miała być możliwie jak najbardziej nieprzyjemna,
dokuczliwa i trudna do zniesienia.
Klepnął
szczotką po raz pierwszy, celując w sam środek prawego pośladka.
Dziewczyna krzyknęła, wystraszona nieznanym jej wcześniej rodzajem
bólu.
– Już
krzyczysz? – zapytał ironicznie i wymierzył drugiego klapsa. –
To dopiero początek. Gdy skończę, to jutro, u mnie na śniadaniu,
będziesz siedziała jak trusia i siedzenie będziesz nieustannie
czuła – poinformował i zaczął lać raz jeden, raz drugi
pośladek.
Krzykom
i łzom nie było końca, a on dalej, niezmordowanie wymierzał
kolejne razy plastikową szczotką do włosów. W końcu pozwolił
jej się wyrwać. Upadła na ziemie i przeturlała się na plecy.
Dłonie włożyła pod pupę.
– Jak
to boli! – wydarła się poprzez łzy. – Boli! – Wygięła się
mocno, podparta na łokciach, jakby to miało jej w czymś pomóc.
–
Ojciec
ci wyjaśni za co dostałaś – rzekł, wstał z łóżka, przeszedł
czyniąc krok dokładnie nad nią i wymaszerował z pokoju. –
Zalecam lanie raz w tygodniu, profilaktycznie, dopóki nie oswoi się
z takim sposobem karcenia. Gdy zostanie już moja żoną nie będzie
czasu na oswajanie – zwrócił się do Zbyszka. – Kolacja nam nie
wyszła, w takim razie zapraszam jutro do nas, na późne śniadanie.
Panowie
pożegnali się i wyszli, a Alicja od razu po tym jak opuścili dom
pobiegła do Ani, by ja przytulić.
–
Mocno
dostałaś? – zapytała.
– To
jakiś sadysta – odpowiedziała przez łzy i przytuliła się do
siostry. Ciągle była naga od pasa w dół, a jej pośladki były
tak mocno obite, że aż bordowe.
Informacja
i prośba od autora (koniecznie przeczytaj!):
Przepraszam,
że publikuję rozdział pierwszy dopiero teraz, ale wcześniej
miałem tak zawalone dni obowiązkami, że nie dało się nawet
szpilki pomiędzy wcisnąć.
Mam
nadzieję, że wam się podobało i że napiszecie mi coś od siebie
w komentarzach, bym wiedział, że tu jesteście i że nie piszę
tylko i wyłącznie dla siebie.
Im
więcej będzie komentarzy, tym szybciej pojawi się kolejny
rozdział.
Pozdrawiam.
Proszono
mnie o jakąś ksywkę, inicjał, cokolwiek, by można się było do
mnie zwracać. Postanowiłem trwać przy AutorDD, ewentualnie przy B.
jako pierwszej literze mojego imienia.
Fajne się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńZapraszamy także do nas Nasz blog
Trafiłam na ten blog przypadkowo, ale opowiadanie fantastyczne !
OdpowiedzUsuńŚwietne! Z niecierpliwością czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńCzasownik słuchać nie jest czasownikiem zwrotnym, forma słuchać się jest niepoprawna. W ogóle jest więcej podobnych kwiatków w tym tekście. Nie rozumiem jak można propagować tak talibskie poglądy.
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobało, proszę o dalsza czesc
OdpowiedzUsuńWitam, normalnie zarąbiste opowiadanie ale szkoda że takie krótkie
OdpowiedzUsuńWitam, normalnie zarąbiste to opowiadanie tylko szkoda, że takie krótkie
OdpowiedzUsuńBiedna ta Ania! Niestety zasłużyła!
OdpowiedzUsuńJestem kobietą która szukam mężczyzny do relacji Domowa dyscyplina :)
OdpowiedzUsuńWitaj. Jestem obecnie wdowcem, ale przez wiele lat byłem w podobnym związku i takiego też szukam obecnie. Odezwij się, poznajmy się, mój gg - 5979793 lub email ja0123@vp.pl
Usuń